Jest to bardzo popularne danie wegetariańskie w krajach arabskich. Nie ma na nie jednego przepisu. Wystarczy poczytać sobie przepisy zamieszczone w necie. Najczęściej robione są z cieciorki, ale można użyć też bobu. Smaży się je raczej w głębokim tłuszczu, ale dla obniżenia kaloryczności można je usmażyć na patelni grillowej, muszę też spróbować kiedyś upiec.
Dodatki to kwestia wyboru - widziałam przepisy, gdzie dodawano ziemniaki lub kawałki, okruszki z chleba, w niektórych jest cebula, w innych nie, to samo dotyczy np. tahini, itd.
Jedno jest pewne - do robienia falafeli trzeba się przygotować, bo wymaga to 24-godzinnego moczenia ciecierzycy. Nie może być ta z puszki, bo w trakcie smażenia falafele będą się rozpadać i nic z tego nie wyjdzie.
Proporcje będą m/w, bo zawsze gotuję na oko i ciężko mi podać w większości przypadków konkretne ilości.
Potrzebne będą:
2 szklanki cieciorki
czosnek - 2,3 ząbki
cebula
sól, pieprz, kmin rzymski, kolendra w kuleczkach, chilli lub pieprz cayenne, ewent. gotowa arabska przyprawa
natka pietruszki lub kolendry
m/w łyżka soku z cytryny
ok. pól łyżeczki sody oczyszczonej
pasta tahini - ze 2 duże łyżki
olej, np. z pestek winogron
ewent. mąka
Dzień przed cieciorkę zalewamy wodą, tak z górką, w razie potrzeby wodę dolewamy, cieciorka zwiększy objętość, a ma być cały czas pod wodą.
Następnego dnia ją odcedzamy, ale wodę, przynajmniej częściowo, zostawiamy. Wrzucamy do miksera, wraz z resztą składników, poza olejem i mąką.
Fajnie przyprawy, szczególnie kmin i kolendrę w kuleczkach uprażyć na suchej patelni i potem rozgnieść w moździerzu. Można, oczywiście, użyć przypraw w proszku, ale takie uprażone i rozgniecione mają więcej aromatu. Czasem też dodaję świeże chilli, zamiast proszku.
Miksujemy wszystko - w zależności od tego, co lubimy - na pastę lub zostawiając grubsze kawałki. Możemy dodać, w razie potrzeby, odrobinę wody z moczenia cieciorki. Turlamy nieduże kotleciki, jeśli masa jest zbyt mokra, do akcji wkracza mąka.
Do rondla z grubym dnem lub patelni z wyższym brzegiem nalewamy olej, na przynajmniej 5 cm i porządnie rozgrzewamy. Smażymy próbnego falafelka, musimy sprawdzić, czy nie trzeba mocniej doprawić. Jeśli trzeba, doprawiamy. Smażymy partiami, nie za dużo naraz. Nie dłużej niż 5 minut.
Można jeść na gorąco, ale wg mnie na "pokojowo" też jest pysznie.
Do falafelków można zrobić jakiś sos, sałatkę.
Polecam sos z gęstego jogurtu i pestek granatu - doprawiony pieprzem i odrobiną przyprawy typu garam masala.
Można zrobić klasyczną sałatę zieloną lub surówkę z kapusty - taką, jaką dodają do falafela, czy kebaba w knajpach.
A ja bardzo lubię sałatkę z buraków:
Kilka buraków gotujemy w mundurkach. Po przestudzeniu kroimy je w kostkę, do tego w drobną kosteczkę kroimy cebulę i w nieco większą ogórki kiszone. Mieszamy, dodajemy odrobinę oliwy lub oleju, doprawiamy solą, pieprzem, czosnkiem, odrobiną soku z cytryny. W tej wersji do falafelów, żeby sałatka była bardziej "egzotyczna", dodaję też przyprawę arabską do wszystkiego, którą podarowała mi przyjaciółka mieszkająca na płd. Francji. Można dodać np. kurkumy, efekt będzie podobny.
Sałatka najlepsza jest, gdy się nieco przegryzie w lodówce.
A do picia polecam ajran. Smacznego :-)